Lodowaty wiatr przenika moje kości. Do bólu rozcieram zmarznięte dłonie. Marznę od czubka głowy, po najmniejszy palec u nogi. Chłód jest jeszcze bardziej nie do zniesienia kiedy nie ma przy tobie kochanej osoby. Choć w sercu czuję wiosnę, potrzebuje uśmiechu słońca. Trudny czas. Muszę udźwignąć ten ciężar. Los wystawia mnie na próbę. Mam związane gardło,a wewnętrzny głos ciągle krzyczy: zrób coś ze swoim życiem..Tylko jak? Tylko kiedy? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi i czasu. Ból istnienia, tak to się nazywa? W tym biegu ciągle zapominam, że moje zdrowie jest najważniejsze. I biegnę, biegnę dalej. Daleko, przed siebie, donikąd. A moje nogi mają coraz mniej siły by unieść to wszystko. I w końcu upadnę. Na kolana. A wtedy wybuchnę i rozsypię się na milion kawałków. Ale przecież..nie jesteś sama, nie jesteś sama. Uwierz w siebie, uwierz w ludzi, uwierz w nas..